dyskusja o tarczy, gdzie patriotą i mędrcem, jest ten, kto przypierdoli Tuskowi, rządowi i PO, co odważniejsi harcownicy walą jeszcze w osobno w Sikorskiego;
mnie zachwyca Prezydent RP, który niestworzone partyjniackie banialuki, udowadniając tym, że nie ma pojęcia o rzeczach, o których wygłasza ostateczne mądrości;
mnie zachwycało, jak cały świat pukał się w głowę w obliczu Reaganowskiej mrzonki, którą Bush ochoczo - w zmienionej co nie co formie - próbował podtrzymać przy życiu (a Hulibarton liczył kasę) tylko kilku polskich polityków - wiedząc, że przy zmianie amerykańskiego rządu cały projekt diabli wezmą - wpisało sobie na sztandary Tarczę i obwołało ją patriotyczną Zawsze Dziewicą i Zbawieniem Ostatecznym i szantażowało swoich następców patriotycznym wybatożeniem, jeśli by tej ewidentnej bzdury nie załatwili;
mnie zachwycają jakże proste i przaśne słowa Brzezińskiego o i wokół Tarczy, które w Polsce, jak podejrzewam, oprócz rządu mało kto weźmie poważnie;
czyli w sumie mnie zachwyca cała ta sytuacja, w której właściwie nikt Tarczy nie chciał, ale musiał chcieć, a i teraz musi chcieć tego, czego nie dostanie, bo tego nie będzie - ale to chciejstwo, jako wyraz patriotyzmu, który wytrwale walczy z rozumem obrazuje nieustanne szukanie wrogów na potrzeby partyjnej propagandy i stawianie politycznych przeciwników pod patriotyczną ścianą...